czwartek, 3 października 2013

Gdy weszłam do gabinetu od razu przyszedł do mnie trener:
-Dzień dobry mam dla pani dwie wiadomości dobrą...i dobrą.
-A więc, słucham.
-To zaczniemy... tak przyjmuje panią jako ratownika to po pierwsze, po drugie za tydzień w sobotę odbędzie się bankiet na którym obecność obowiązkowa.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, więc proszę się przygotować i życzę miłej współpracy z naszymi piłkarzami.
-Dziękuje a dokładnie o której to będzie godzinie?
-O 20 się zaczyna oczywiście zapraszamy z osobą towarzyszącą- No i tu był już problem ale mu przecież nie powiem.
-Dobrze i dziękuje- uśmiechnął się i wyszedł siedziałam w biurze i zastanawiałam się czy iść czy nie a przede wszystkim w czym pójdę. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Ania która wpadła do pomieszczenia jak burza.
-Hej mała jak tam wybierasz się na bankiet?-Zapytała radosna
-Jeszcze nie wiem po pierwsze nikogo nie znam po drugie nie mam w czym iść a po trzecie z kim iść.
-Oj moja droga tym ostatnim się nie przejmuj nie ty jedna pójdziesz sama a co do poprzednich to się nie przejmuj ja ci pomogę.
-No dobrze to co ja za 2 godziny kończę idziemy na zakupy?
-Jasne- jak postanowiłyśmy to i tak zrobiłyśmy. Dni się dłużyły od tygodnia nie widziałam Marco jedynie na treningach ale to też rzadko. Wstałam koło 13 od dawna tak długo nie spałam stwierdziłam że muszę coś zjeść zanim się zabrałam do tego to mi trochę zeszło postanowiłam wziąć kąpiel i sie szykować. Z łazienki wyszłam koło 15:40 potem poszłam do garderoby zrobiłam sobie makijaż.Lekko pomalowałam usta, ja nigdy nie używam pudru bo mam za ładna cerę aby to psuć więc i tego wieczoru go na sobie nie miałam. W efekcie końcowym wyglądałam TAK:
...

Nie wiedziałam czy wyglądam dobrze bo Ania z Roberta już wyszli zamówiłam taksówkę. Po 15 minutach byłam na miejscu. Wysiadłam pod małym pałacykiem na przedmieściach i się zaczęło. Było tylko słychać: "KTO TO JEST" "JAKA ONA JEST PIĘKNA" "TO NASZA PANI DOKTOR W ŻYCIU BYM NIE POZNAŁ"I takie były ich reakcje. Gdy podeszłam do Ani i Lewego czekałam na reakcje Marco który stał jeszcze przez chwile odwrócony gdy się odwrócił wyglądał jak by zobaczył ducha.
-Marco coś ty taki przerażony?- zapytał zabawnie Lewy.
-Kto to jest?
-Nie poznajesz mnie
-No nie za bardzo.
-Oj ty pusty piłkarzyku.- wiedziałam że zaraz mnie pozna nie trzeba było długo czekać na jego reakcje.
-To ty...nie poznaje cie.
-Oj jaka szkoda...bo ja niestety cię poznaję.
-Weź Aga nie widzisz że do Marco jeszcze nic nie dociera bo jest zachwycony twoim wyglądem- Popatrzyłam na lewego jak bym chciała go zabić i uderzyłam go w brzuch lekko bo lekko ale uderzyłam.
-A to za co?
-Ty już dobrze wiesz za co- Poznałam kilku ważnych ludzi i zaczęliśmy tańczyć. Oczywiście musiałam z każdym tańczyć no...prawie każdym ja do Marco nie podejdę jak by chciał to by przyszedł i zaprosił do tańca nie to nie ja nie będę się na rzucać a po drugie nie cierpię go i mnie strasznie denerwuje nawet swoja obecnością. Koło 5 nad ranem wróciliśmy do domu ledwo bo ledwo ale wróciliśmy. Z pałacyku na nogach było jakieś 20 minut drogi ale nam to zajęło prawie 2 godziny. Myślałam ze nigdy nie dojdziemy już tak się śmialiśmy i wygłupiali ze masakra nawet ON z nami wracał w tedy o tym nie myślałam. Dotarliśmy...pomyślałam w domu. Miałam iść już na górę ale ktoś chwycił mnie za rękę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz