wtorek, 26 listopada 2013

*Oczami Marco*

Za drzwiami stał Lewy. Wcięło mnie zwłaszcza, że ja byłem w rozpiętej koszuli, a Aga w rozczochranych włosach:
-Yyy...co tu się stało?-Lewy nie mógł skleić zdania, ja nie byłem lepszy.
-No bo ten...no wiesz...bo to było tak...że ona i on...no i później-lecz z tego jąkania pomogła mi wybrnąć Aga.
-No bo Patryk nie może u nas mieszkać. Wybieraj albo ja albo on.-powiedziała stanowczo, gdy staliśmy w salonie.
-Ale mogę wiedzieć o co chodzi?-dalej wstał ja zamurowany.
-No...to było tak...-opowiedziała mu wszystko, tak jak i mi. A na koniec jeszcze się rozpłakała.
-Nie martw się, teraz jadę do domu go wywalić, bo innego wyjścia nie widzę.

*Oczami Agnieszki*

Gdy zobaczyłam Roberta w drzwiach nie wiedziałam co zrobić. Weszliśmy do środka i opowiedziałam mu o wszystkim. 10 minut po tym jak wyszedł Lewusek, wpadła Anka, prawie drzwi rozwaliła:
-Aga słyszałam co się stało, przykro mi-przytuliła mnie.
-Już jest dobrze, Marco mi bardzo pomaga.
-Dobrze że go masz.
-A skąd...-nie pozwoliła mi dokończyć.
-A mam swoje źródła-Lewy Boże ja go kiedyś uduszę za ten długi język.-Podobno byliście w jednoznacznej sytuacji?
-No bo ten...my ten...ale do niczego nie doszło bo twój małżonek jak zawsze ma wyczucie czasu i wyszło jak wyszło.
-Rozumiem cię. Ej Marco masz mi się nią zająć. Ja uciekam do Roberta go trochę uspokoić. Trzymajcie się.- i wyszła. od Marco.
-Dobrze, że już poszła-mamrotał blondyn.
-Blondyn...bo sobie inaczej porozmawiamy-uderzyłam go poduszką w jego "święta" grzywkę.
-O nie moja droga, taka zniewaga krwi wymaga.-zaczął mnie gilgotać i po całym domu gonić. Prawie się zabiłam na jego torbie treningowej ale to szczegół. Przy okazji pozbyliśmy się wazonu, który jak to powiedział blondyn "był mu zbędny". Zmęczeni opadliśmy na łóżko przytulaliśmy się do siebie, ciężko oddychając. Teraz wiem, że to jego kocham i że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
-O czym myślisz?-zapytałam po chwili.
-O twoich grubiutkich udach-uśmiechnął się szyderczo.
-Oj grabisz sobie, grabisz.
-No co przynajmniej są już tylko moje.
-Wiesz tak na marginesie to ja jestem ich właścicielka.
-Oj no dobrze. Ale za to jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
-Ja też.- zaczęliśmy się całować, a potem zasnęliśmy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz