AGATA.
Na początku cie nienawidziłam, później cię pokochałam
sobota, 26 lipca 2014
Postanowiłam ze wybaczę mu to co zrobił. Mario nie odchodź te słowa jakoś nie mogą mi przejść przez gardło.
-Mario...-mówię na głos. Ty odwracasz sie a ja kontynuje-Wybaczam ci, nie robie tego ze względu na Marco, ale dla nas, dla naszej przyjaźni.-mówie już co raz ciszej
-Naprawdę?-pytasz zdziwiony
-Tak. To jak?-pytam
-Zgoda-mówisz z uśmiechem po czym przytulasz mnie. Widzę minę Marco, która mówi jedno:jest szczęśliwy.
-Ja muszę już iść. Widzimy sie w domu.
-Cześć.
*Oczami Marco*
Czyli jednak sie pogodzili. Dwie najbliższe mi osoby pogodziły się. Czuje się jak uśmiech sam wkrada mi sie na usta. Po chwili się żegnają, a ona odchodzi pewnie idzie do papierów, jak zawsze. Po momencie podbiega do mnie Mario i zaczynam rozmowę.
-Widzę że sie juz pogodziliscie-mówię otwarcie.
-Tak, myślałem że nie odpuści. Bałem się jak na mnie patrzyła
-To jest nic, widziałem ją gorszą.
-A między wami jak jest?
-Teraz? Powoli się układa, ale widzę jak jej ciężko ponownie mi zaufać-smutnieje.
-Wiesz, nie dziwię sie, po czymś takim to cud że w ogóle wróciła-mówisz "pocieszająco"
-Ty to zawsze umiesz pocieszyć.
-Tak,wiem.-Jadąc do domu zastanawiałem się jak to będzie, teraz po tym wszystkim jestem pewien że to ta jedyna. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Mario:
-Ej chłopie mówię do ciebie, słuchasz mnie?-pyta z poważna mina, po czym dodajesz-znowu siedzi ci Aga w głowie.
-Tak masz rację, ale co mogę.-mówię na tyle cicho aby jednak mój przyjaciel jednak usłyszał.
-No to widzę wesele się szykuje-mówi z podkową na ustach.
-Ta i jeszcze czego. Z tego co widzę to na razie nie mam na co liczyć-mówię wysiadając z auta. Wchodzimy do domu a tam czeka na nas niespodzianka a raczej na Mario.
*Oczami Agnieszki*
Przyjechała do mnie kuzynka Agata. Agata dziewczyna mająca 1,70 wzrostu, czerwone włosy i zielone oczy. Cicha, spokojna, ale charakterek ma taki jak ja czyli ostry. Czekam na nich jak na zbawienie. Słyszę trzaśniecie drzwiami i śmiechy chłopaków. Po chwili stoją w progu jak zamurowani.
-Część chłopaki, to moja kuzynka Agata. Agata to jest mój chłopak Marco i nasz przyjaciel Mario-mówię imę przyjaciela z naciskiem na poszczególne literki.
-Cześć-odzywa się po chwili Agata. W tej samej chwili podchodzi Mario i podaje jej dłoń.
-Cześć, Mario jestem-A my z Marco wymieniliśmy się spojrzeniami i wychodzimy z pokoju udając się do kuchni.
-To jest twoja kuzynka?-pyta Marco
-Tak, mieszka nie daleko mnie.
-Widzę że Mario znalazł sobie drugą połówkę.
-Możliwe, ładnie razem wyglądają.-podchodzisz do mnie od tyłu i całujesz po szyi. Mruczysz mi kilka słów do ucha.
-Chodź do sypialni.- po czym jak zachipnotyzowana udaje się z za nim na górę. Otwieramy drzwi, po czym Marco zamyka je nogą. Oboje lądujemy na łóżku, patrzymy na siebie i wybuchamy śmiechem. Delikatnie opuszkami palców przesówa pod moją koszulka, zaznaczając bliżej mi n ie określone kształty.
-Kocham cie tak bardzo, nie chce cie stracić już, tyle razy się to stało-mówi ze skruchą w głosie. Czochram jego bujną grzywę i uśmiecham się delikatnie.
-Może już nie stracisz. Tylko musisz mi być wierny. Bo kolejnego uderzenia nie zniosę,
-Wiem skarbie. Będę już zawsze szczery chociażby do bóle ale będę.
-I takiego cię kocham-mówię, przytulając się do ciebie. Po chwili zasypiamy wtuleni w siebie.
*W tym samym czasie Goetze i Agata*
-A więc co cię do nas sprowadza. Bo wcześniej cie tutaj nie widziałem.
-Przyjechałam odwiedzić moją kuzynkę.-mówię speszona.
-Ej popatrz na mnie, nie bój się mi możesz powiedzieć wszystko-mówisz uśmiechając się-powiedz dlaczego tu przyjechałaś ale prawdę.
-Booo....
-Nie bój się, mi możesz zaufać.
-Dobrze. Miałam chłopaka w Polsce. Byliśmy razem 3 lata przez pierwszy rok było dobrze. Nawet pięknie jak w bajce. Kochał mnie ponad wszystko. Po pewnym czasie zrobił sie oschły i zaczął traktować mnie mnie jak rzecz juz mnie nie kochał a ja próbowałam to wszystko ratować. Po paru miesiącach on zaczął.......zaczął mnie bić nikomu oczywiście o tym nie powiedziałam zawsze jak był jakiś siniak to coś wymyślałam, prosili mnie abym go zostawiła, ale byłam tak zakochana, że nie patrzyłam na to.3 razy wylądowałam w szpitalu miałam złamane żebro i rękę. Pewnego dnia przyjechała Aga to mogło oznaczać jedno:WOJNĘ. Jak dowiedziałam się całej prawdy to wpadła w szał. Pojechała do niego i doszło do bójki. Pobiła go, pobiła tak że aż do krwi. Potem razem z naszą kuzynką znalazły na niego haki i sprawa poszła do sądu. Teraz jest w więzieniu przez 5 lat. Boję się tego co będzie jak wyjdzie na wolność-rozpłakałam się. Mario nawet chwili mnie nie zastanawiał i od razu mnie przytulił i pocieszał.
-Spokojnie nic ci nie zrobi. Jeśli tylko dasz sobie pomóc ja to zrobię. Tylko pozwól mi się do ciebie zbliżyć.
-Dobrze-mówię po chwili ciszy.
-Aga to straszne, ale rozumiem cię bałaś się i go kochałaś.
-No tak, a może opowiesz mi coś o sobie -pytam po chwili.
-No to tak, jestem piłkarzem obecnie gram w Bayernie. Jednak dalej kocham Borussie i traktuje ją jak drugi dom. Mój przyjaciel to Marco, który jest najlepszy na świecie. Nie ma dziewczyny jakoś mi się nie powiodło. No cóż. Jestem z natury bawarczykiem i mój dom rodzinny jest w Memmingen i mam dwóch braci Fabiana i Felixa. No i chyba tyle. Teraz ty.
-No cóż jak wiesz jestem z Polski z południowej terenów, jestem kuzynką Agnieszki i mam 19 lat. Trenuje siatkówkę od 11 lat i jestem po szkole średniej. Ukończyłam szkołę sportową i zamierzam iść na studia na AWF. Miałam chłopaka jak wiesz. Gram w Kędzierzynie-koźle na pozycji libero. Kocham siatkówkę podczas gry zapominam o tym co jest złe. Mam siostrę Paulinę i chyba tyle.
-Grasz w siatkówkę, no pięknie chyba, zacznę oglądać mecze jeśli wszystkie siatkarki są tak piękne jak ty.
-Przestań są ładniejsze.
-T nie prawda, ty jesteś ładna,a może pójdziemy na spacer oprowadzę cię po Dortmundzie co ty na to?
-Chętnie-odpowiadam i zakładam kurtkę po czym wychodzimy.
-Mario...-mówię na głos. Ty odwracasz sie a ja kontynuje-Wybaczam ci, nie robie tego ze względu na Marco, ale dla nas, dla naszej przyjaźni.-mówie już co raz ciszej
-Naprawdę?-pytasz zdziwiony
-Tak. To jak?-pytam
-Zgoda-mówisz z uśmiechem po czym przytulasz mnie. Widzę minę Marco, która mówi jedno:jest szczęśliwy.
-Ja muszę już iść. Widzimy sie w domu.
-Cześć.
*Oczami Marco*
Czyli jednak sie pogodzili. Dwie najbliższe mi osoby pogodziły się. Czuje się jak uśmiech sam wkrada mi sie na usta. Po chwili się żegnają, a ona odchodzi pewnie idzie do papierów, jak zawsze. Po momencie podbiega do mnie Mario i zaczynam rozmowę.
-Widzę że sie juz pogodziliscie-mówię otwarcie.
-Tak, myślałem że nie odpuści. Bałem się jak na mnie patrzyła
-To jest nic, widziałem ją gorszą.
-A między wami jak jest?
-Teraz? Powoli się układa, ale widzę jak jej ciężko ponownie mi zaufać-smutnieje.
-Wiesz, nie dziwię sie, po czymś takim to cud że w ogóle wróciła-mówisz "pocieszająco"
-Ty to zawsze umiesz pocieszyć.
-Tak,wiem.-Jadąc do domu zastanawiałem się jak to będzie, teraz po tym wszystkim jestem pewien że to ta jedyna. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Mario:
-Ej chłopie mówię do ciebie, słuchasz mnie?-pyta z poważna mina, po czym dodajesz-znowu siedzi ci Aga w głowie.
-Tak masz rację, ale co mogę.-mówię na tyle cicho aby jednak mój przyjaciel jednak usłyszał.
-No to widzę wesele się szykuje-mówi z podkową na ustach.
-Ta i jeszcze czego. Z tego co widzę to na razie nie mam na co liczyć-mówię wysiadając z auta. Wchodzimy do domu a tam czeka na nas niespodzianka a raczej na Mario.
*Oczami Agnieszki*
Przyjechała do mnie kuzynka Agata. Agata dziewczyna mająca 1,70 wzrostu, czerwone włosy i zielone oczy. Cicha, spokojna, ale charakterek ma taki jak ja czyli ostry. Czekam na nich jak na zbawienie. Słyszę trzaśniecie drzwiami i śmiechy chłopaków. Po chwili stoją w progu jak zamurowani.
-Część chłopaki, to moja kuzynka Agata. Agata to jest mój chłopak Marco i nasz przyjaciel Mario-mówię imę przyjaciela z naciskiem na poszczególne literki.
-Cześć-odzywa się po chwili Agata. W tej samej chwili podchodzi Mario i podaje jej dłoń.
-Cześć, Mario jestem-A my z Marco wymieniliśmy się spojrzeniami i wychodzimy z pokoju udając się do kuchni.
-To jest twoja kuzynka?-pyta Marco
-Tak, mieszka nie daleko mnie.
-Widzę że Mario znalazł sobie drugą połówkę.
-Możliwe, ładnie razem wyglądają.-podchodzisz do mnie od tyłu i całujesz po szyi. Mruczysz mi kilka słów do ucha.
-Chodź do sypialni.- po czym jak zachipnotyzowana udaje się z za nim na górę. Otwieramy drzwi, po czym Marco zamyka je nogą. Oboje lądujemy na łóżku, patrzymy na siebie i wybuchamy śmiechem. Delikatnie opuszkami palców przesówa pod moją koszulka, zaznaczając bliżej mi n ie określone kształty.
-Kocham cie tak bardzo, nie chce cie stracić już, tyle razy się to stało-mówi ze skruchą w głosie. Czochram jego bujną grzywę i uśmiecham się delikatnie.
-Może już nie stracisz. Tylko musisz mi być wierny. Bo kolejnego uderzenia nie zniosę,
-Wiem skarbie. Będę już zawsze szczery chociażby do bóle ale będę.
-I takiego cię kocham-mówię, przytulając się do ciebie. Po chwili zasypiamy wtuleni w siebie.
*W tym samym czasie Goetze i Agata*
-A więc co cię do nas sprowadza. Bo wcześniej cie tutaj nie widziałem.
-Przyjechałam odwiedzić moją kuzynkę.-mówię speszona.
-Ej popatrz na mnie, nie bój się mi możesz powiedzieć wszystko-mówisz uśmiechając się-powiedz dlaczego tu przyjechałaś ale prawdę.
-Booo....
-Nie bój się, mi możesz zaufać.
-Dobrze. Miałam chłopaka w Polsce. Byliśmy razem 3 lata przez pierwszy rok było dobrze. Nawet pięknie jak w bajce. Kochał mnie ponad wszystko. Po pewnym czasie zrobił sie oschły i zaczął traktować mnie mnie jak rzecz juz mnie nie kochał a ja próbowałam to wszystko ratować. Po paru miesiącach on zaczął.......zaczął mnie bić nikomu oczywiście o tym nie powiedziałam zawsze jak był jakiś siniak to coś wymyślałam, prosili mnie abym go zostawiła, ale byłam tak zakochana, że nie patrzyłam na to.3 razy wylądowałam w szpitalu miałam złamane żebro i rękę. Pewnego dnia przyjechała Aga to mogło oznaczać jedno:WOJNĘ. Jak dowiedziałam się całej prawdy to wpadła w szał. Pojechała do niego i doszło do bójki. Pobiła go, pobiła tak że aż do krwi. Potem razem z naszą kuzynką znalazły na niego haki i sprawa poszła do sądu. Teraz jest w więzieniu przez 5 lat. Boję się tego co będzie jak wyjdzie na wolność-rozpłakałam się. Mario nawet chwili mnie nie zastanawiał i od razu mnie przytulił i pocieszał.
-Spokojnie nic ci nie zrobi. Jeśli tylko dasz sobie pomóc ja to zrobię. Tylko pozwól mi się do ciebie zbliżyć.
-Dobrze-mówię po chwili ciszy.
-Aga to straszne, ale rozumiem cię bałaś się i go kochałaś.
-No tak, a może opowiesz mi coś o sobie -pytam po chwili.
-No to tak, jestem piłkarzem obecnie gram w Bayernie. Jednak dalej kocham Borussie i traktuje ją jak drugi dom. Mój przyjaciel to Marco, który jest najlepszy na świecie. Nie ma dziewczyny jakoś mi się nie powiodło. No cóż. Jestem z natury bawarczykiem i mój dom rodzinny jest w Memmingen i mam dwóch braci Fabiana i Felixa. No i chyba tyle. Teraz ty.
-No cóż jak wiesz jestem z Polski z południowej terenów, jestem kuzynką Agnieszki i mam 19 lat. Trenuje siatkówkę od 11 lat i jestem po szkole średniej. Ukończyłam szkołę sportową i zamierzam iść na studia na AWF. Miałam chłopaka jak wiesz. Gram w Kędzierzynie-koźle na pozycji libero. Kocham siatkówkę podczas gry zapominam o tym co jest złe. Mam siostrę Paulinę i chyba tyle.
-Grasz w siatkówkę, no pięknie chyba, zacznę oglądać mecze jeśli wszystkie siatkarki są tak piękne jak ty.
-Przestań są ładniejsze.
-T nie prawda, ty jesteś ładna,a może pójdziemy na spacer oprowadzę cię po Dortmundzie co ty na to?
-Chętnie-odpowiadam i zakładam kurtkę po czym wychodzimy.
czwartek, 8 maja 2014
*2 Tygodnie później*
Rano wstaliśmy i ubraliśmy się. Po zjedzonym posiłku ruszyliśmy na SIP. Podczas drogi milczeliśmy. Tą ciszę przerwał Marco:
-Jesteś na mnie zła?-zapytał
-Nie. Dlaczego?
-Za wczoraj, za to co powiedziałem, bo od wczoraj się nie odzywasz.
-Nie jestem zła, po prostu źle się czuje, nie chciałam żebyś tak to odebrał.
-Moja wina. A tak poza tematem, Mario przyjedzie-swój wzrok skierował na mnie.
-I co w związku z tym?
-Będzie u nas spał.
-To dobrze, przynajmniej nie będzie się po hotelach włóczył.
-Czyi że nie jesteś zła że ci to dopiero teraz mówię?
-Nie bo to twój przyjaciel, chociaż ja bym go tak nie nazwała. A kiedy przyjedzie?
-No on już tu jest w Dortmundzie na SIP czeka.
-Teraz to mówisz, nawet w domu nie posprzątane.
-Jemu to nie przeszkadza. Posprząta się jak wrócimy.
-I po drodze musimy zrobić zakupy, bo nie ma nic do jedzenia.
-Ok-powiedział wysiadając z auta-to co widzimy się na murawie?-zapytał
-Tak-pocałował mnie i zniknął za drzwiami szatni.
* Oczami Marco*
Wiem, wiem powinienem powiedzieć jej wcześniej że Mario przyjedzie, ale jakoś tak wyszło.Wchodząc do szatni pożegnaliśmy się, a ja poszedłem się przygotować do treningu. Na ławce w szatni siedział Mario, na przywitanie zrobiliśmy misia.
-Cześć stary-powiedziałem.
-U nas hmm...opowiem ci w domu, bo nie ma na to teraz czasu.
-Ok ale ze szczegółami?
-Najmniejszymi-przebrałem się i razem udaliśmy się na murawę do trenera .
-No proszę Mario wrócił-wykrzyczał uradowany Jurgen
-Dzień dobry, no tak przyjechałem na tydzień.
-O, to dobrze że nas w końcu odwiedziłeś.
-Też się cieszę tęsknie za wami- powiedział Mario ze smutną mina. W tedy na murawę weszła Aga to mogło oznaczać jedno:WOJNĘ. Ona i Mario przed wyjazdem bardzo się pokłócili więc może być różnie.
*Oczami Agnieszki*
Zaniosłam swoja torbę do gabinetu i poszłam na murawę, Zobaczyłam tam Mario z Marco i Jurgenem. Stwierdziłam że nie będę udawać że nic się nie stało.Podeszłam do nich i powiedziałam.
-Dzień dobry trenerze.
-Dzień dobry Agnieszko. Patrz kto do nas zawitał.
-Zuważyłam
-Cześć-powiedział Mario
-Cześć.
-Możemy porozmawiać?-zapytał
-Jak musimy.
-To wy sobie porozmawiajcie, a ja idę do sztabu, a ty Marco wracaj do treningu.
-Taj jest trenerze , tylko się nie pozabijajcie-zwrócił się blondyn do nas
-Postaramy się-odpowiedział brunet
-A więc o czym chcesz rozmawiać?-zapytałam
-Chce się przeprosić, wtedy przed wyjazdem, zachowałem się jak idiota. Mogłem tego nie mówić to było chamskie.
-Nie zaprzeczę.
-Poniosło mnie ja tak nie myślę.
-Nie myślisz bo jestem dziewczyną twojego kumpla.
-To nie prawda, ja...naprawdę żałuje. Jeśli chcesz to nie musisz mi wybaczać, ale zalezy mi na dobrych relacjach z tobą-powiedział odchodząc
-Zaczekaj...
Rano wstaliśmy i ubraliśmy się. Po zjedzonym posiłku ruszyliśmy na SIP. Podczas drogi milczeliśmy. Tą ciszę przerwał Marco:
-Jesteś na mnie zła?-zapytał
-Nie. Dlaczego?
-Za wczoraj, za to co powiedziałem, bo od wczoraj się nie odzywasz.
-Nie jestem zła, po prostu źle się czuje, nie chciałam żebyś tak to odebrał.
-Moja wina. A tak poza tematem, Mario przyjedzie-swój wzrok skierował na mnie.
-I co w związku z tym?
-Będzie u nas spał.
-To dobrze, przynajmniej nie będzie się po hotelach włóczył.
-Czyi że nie jesteś zła że ci to dopiero teraz mówię?
-Nie bo to twój przyjaciel, chociaż ja bym go tak nie nazwała. A kiedy przyjedzie?
-No on już tu jest w Dortmundzie na SIP czeka.
-Teraz to mówisz, nawet w domu nie posprzątane.
-Jemu to nie przeszkadza. Posprząta się jak wrócimy.
-I po drodze musimy zrobić zakupy, bo nie ma nic do jedzenia.
-Ok-powiedział wysiadając z auta-to co widzimy się na murawie?-zapytał
-Tak-pocałował mnie i zniknął za drzwiami szatni.
* Oczami Marco*
Wiem, wiem powinienem powiedzieć jej wcześniej że Mario przyjedzie, ale jakoś tak wyszło.Wchodząc do szatni pożegnaliśmy się, a ja poszedłem się przygotować do treningu. Na ławce w szatni siedział Mario, na przywitanie zrobiliśmy misia.
-Cześć stary-powiedziałem.
-U nas hmm...opowiem ci w domu, bo nie ma na to teraz czasu.
-Ok ale ze szczegółami?
-Najmniejszymi-przebrałem się i razem udaliśmy się na murawę do trenera .
-No proszę Mario wrócił-wykrzyczał uradowany Jurgen
-Dzień dobry, no tak przyjechałem na tydzień.
-O, to dobrze że nas w końcu odwiedziłeś.
-Też się cieszę tęsknie za wami- powiedział Mario ze smutną mina. W tedy na murawę weszła Aga to mogło oznaczać jedno:WOJNĘ. Ona i Mario przed wyjazdem bardzo się pokłócili więc może być różnie.
*Oczami Agnieszki*
Zaniosłam swoja torbę do gabinetu i poszłam na murawę, Zobaczyłam tam Mario z Marco i Jurgenem. Stwierdziłam że nie będę udawać że nic się nie stało.Podeszłam do nich i powiedziałam.
-Dzień dobry trenerze.
-Dzień dobry Agnieszko. Patrz kto do nas zawitał.
-Zuważyłam
-Cześć-powiedział Mario
-Cześć.
-Możemy porozmawiać?-zapytał
-Jak musimy.
-To wy sobie porozmawiajcie, a ja idę do sztabu, a ty Marco wracaj do treningu.
-Taj jest trenerze , tylko się nie pozabijajcie-zwrócił się blondyn do nas
-Postaramy się-odpowiedział brunet
-A więc o czym chcesz rozmawiać?-zapytałam
-Chce się przeprosić, wtedy przed wyjazdem, zachowałem się jak idiota. Mogłem tego nie mówić to było chamskie.
-Nie zaprzeczę.
-Poniosło mnie ja tak nie myślę.
-Nie myślisz bo jestem dziewczyną twojego kumpla.
-To nie prawda, ja...naprawdę żałuje. Jeśli chcesz to nie musisz mi wybaczać, ale zalezy mi na dobrych relacjach z tobą-powiedział odchodząc
-Zaczekaj...
niedziela, 23 marca 2014
Rano ubrałam się i zjadłam śniadanie. Po czym wzięłam papiery i pojechałam na Iduane. Weszłam do gabinetu i zaczęłam uzupełniać papiery. Kiedy już skończyłam poszłam na murawę do trenera, przepatrzyłam chłopaków i brakowało mi tylko jednego:MARCO.
-A gdzie jest Marco?
-Nie wiem. Nie widziałem Go.
-Rozumiem. Mogę wyjść wcześniej muszę coś załatwić.
-Tak. Proszę bardzo.-wybiegłam z murawy i zaniosłam papiery do gabinetu i wzięłam torebkę po czym opuściłam Iduane. Wsiadłam w samochód i pojechałam do domu blondyna. Na miejscu płukałam do drzwi i dzwoniłam dzwonkiem ale nikt mi n ie otworzył. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. W salonie Go nie było. Bałam się trochę idąc do sypialni, bałam się tego co tam mogę zobaczyć. Weszłam do sypialni w której leżał Marco, podeszłam do niego i odruchowo dotknęłam jego czoła, był cały rozpalony.
-Marco, słyszysz mnie, obudź się.-poklepywałam Go po policzkach.
-Aga...-powiedział słabym głosem.
-Marco, spokojnie, zadzwonię po lekarza-dzwoniąc po doktora, w między czasie robiłam mu zimne okłady. Po 20 minutach przyjechał mężczyzna mający mniej więcej 40 lat średniego wzrostu i dobrze zbudowany. Zbadał Marco i podał mu tabletki nasenne.
-Lepiej żeby teraz spał, tu jest recepta i proszę jak najszybciej wykupić lekarstwa i podawać zgodnie z zaleceniami.
-Dobrze, dziękuje.
-Do widzenia
-Do widzenia-gdy lekarz pojechał, ubrałam się i poleciałam do apteki. Wybrałam receptę i po drodze zrobiłam zakupy bo w lodówce blondyna było tylko światło. W domu Reus'a, ugotowałam rosół i poszłam do blondyna. Leżał na łóżku i wpatrywał się tępo w sufit. Siadłam koło niego na łóżku i pogładziłam go po policzku.
-Jak się czujesz?
-Już lepiej. Dziękuje.
-Dlaczego nie zadzwoniłeś że źle się czujesz? Martwiłam się jak nie zobaczyłam cię na treningu.
-Nie potrzebnie. Dałbym radę.-spojrzał mi w oczy.
-Nie mów tak. Nie dałbyś rady. Trafiłbyś do szpitala.
-Co mi tam.
-Przestań-zaczęłam Go całować żeby się w końcu przytkał, co on od razu odwzajemnił.
-Kocham cię. Bez ciebie to ja zginę jak ciotka w Czechach.
-Też tak myślę. Chodź na dół ugotowałam coś co postawi cię na nogi.
-Ty chcesz mnie otruć.
-Gdybym chciała to już dawni bym to zrobiła.
-Osz ty...
-Ubieraj się i chodź.-gdy zeszliśmy na dół Marco ze smakiem zajadał się potrawą. Wpatrywałam się w niego i myślałam o tym co jest. Gdyby mi ktoś opowiedział tę historie z 2 lata temu to bym Go wyśmiała.
-Aga słuchasz mnie?
-Tak, oczywiście.
-To przypomnij mi co powiedziałem bo zapomniałem.
-Przyznaje się. Zamyśliłam się i nie słuchałam cię.
-Co ja z tobą mam.
-Lepiej ci?
-Jak patrzę na ciebie to od razu czuję się jak nowo narodzony.
-Jezu...musisz zadzwonić do trenera.
-Ty też.
-Że co proszę? A ja z jakiej paki?
-No, a kto mnie wyleczy? Chyba że mam sobie zatrudnić jakąś młodą, chętną dziewczynę-mówił rozmarzony
-Marzy ci się. Az tak dobrze to nie ma.
-To zadzwoń.
-Zrobię to później.
-A co zazdrosna jesteś?
-Po ostatnim...
-Przepraszam, nie powinienem-podszedł do mnie i przytulił, po czym pocałował. Wstałam i posprzątałam po posiłku. Dołączyłam do Marco leżącego na łóżku.
niedziela, 2 marca 2014
Nie wiem co mam zrobić kocham Marco, ale to Lewy był przy mnie i mnie nie zdradził. Lewy poszedł na jakieś spotkanie, a Marco siedział w kuchni na przeciwko mnie. Patrzył się na mnie, ale starałam się unikać jego wzroku.
-Aga...i co teraz? Co z nami?
-Jakimi nami? Nas już nie ma-powiedziałam spokojnie
-Spróbujmy jeszcze raz. Proszę. W tedy nie myślałem logicznie. To ona mnie uwiodła.
-A ty oczywiście poleciałeś za nią jak pies za suką.
-Nie.Ale...
-I po co mi to w ogóle mówisz?
-Bo chcę żebyś wiedziała,że cie kocham i kochać będę.
-I co z tego,słowa to za mało. Pojedziesz na zgrupowanie, znowu mnie zdradzisz i tak będzie cały czas.
-Nie zdradzę. Dostałem nauczkę. Zrozumiałem, że żadna nie zastąpi mi ciebie.
-Ale wiesz,że już nie będzie tak jak dawniej.
-Ale spróbujmy, proszę-wstał i podszedł do mnie, chwycił moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy w odległości mniejszej niż 10 cm. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a odległość się coraz bardziej zmniejszała, a nasze usta się złączyły. Całowaliśmy się tak jak za pierwszym razem, brakowało mi tego tak bardzo. Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Miał w nich iskry nadziei.
-Aga...wrócisz?
-Nie wiem.
-Proszę.
-Dobrze.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-A ten plastik?
-Jego już dawno nie ma. Pooglądamy jakiś film?
-Chętnie-poszliśmy do salonu i ułożyliśmy się wygodnie na sofie.
-Brakowało mi tego. Nie wiem co bym zrobił jakbyś nie wróciła do mnie.
-Znalazłbyś inną.
-Tak, która będzie lecieć na kasę i sławę.
-Możliwe.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też-Marco pocałował mnie po czym pożegnaliśmy się, a on poszedł do domu. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic po czym poszłam na dół. W salonie Lewy robił coś przy laptopie.
-Cześć.
-Hej. Gdzie byłeś?
-W klubie. Podpisać ostatnie papiery co do przejścia do Bayernu.
-Nie chcę żebyś odszedł. Zostań.
-Wróciłaś do Marco?
-Tak
-Cieszę się. Dobrze zrobiłaś-powiedział z lekkim uśmiechem
-Z czasem zobaczę.
-Pocałuj mnie ten ostatni raz.
-Ale Lewy...
-Proszę.
-Chodź do sypialni-poszedł za mną i weszliśmy do pomieszczenia. Po czym wpił się w moje wargi jak nigdy. Pocałunek był pełen miłości jak i smutku.Całował mnie tak przez prawie 5 minut. Oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam mu w oczy i poszłam do swojego pokoju.
-Aga...i co teraz? Co z nami?
-Jakimi nami? Nas już nie ma-powiedziałam spokojnie
-Spróbujmy jeszcze raz. Proszę. W tedy nie myślałem logicznie. To ona mnie uwiodła.
-A ty oczywiście poleciałeś za nią jak pies za suką.
-Nie.Ale...
-I po co mi to w ogóle mówisz?
-Bo chcę żebyś wiedziała,że cie kocham i kochać będę.
-I co z tego,słowa to za mało. Pojedziesz na zgrupowanie, znowu mnie zdradzisz i tak będzie cały czas.
-Nie zdradzę. Dostałem nauczkę. Zrozumiałem, że żadna nie zastąpi mi ciebie.
-Ale wiesz,że już nie będzie tak jak dawniej.
-Ale spróbujmy, proszę-wstał i podszedł do mnie, chwycił moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy w odległości mniejszej niż 10 cm. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a odległość się coraz bardziej zmniejszała, a nasze usta się złączyły. Całowaliśmy się tak jak za pierwszym razem, brakowało mi tego tak bardzo. Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Miał w nich iskry nadziei.
-Aga...wrócisz?
-Nie wiem.
-Proszę.
-Dobrze.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-A ten plastik?
-Jego już dawno nie ma. Pooglądamy jakiś film?
-Chętnie-poszliśmy do salonu i ułożyliśmy się wygodnie na sofie.
-Brakowało mi tego. Nie wiem co bym zrobił jakbyś nie wróciła do mnie.
-Znalazłbyś inną.
-Tak, która będzie lecieć na kasę i sławę.
-Możliwe.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też-Marco pocałował mnie po czym pożegnaliśmy się, a on poszedł do domu. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic po czym poszłam na dół. W salonie Lewy robił coś przy laptopie.
-Cześć.
-Hej. Gdzie byłeś?
-W klubie. Podpisać ostatnie papiery co do przejścia do Bayernu.
-Nie chcę żebyś odszedł. Zostań.
-Wróciłaś do Marco?
-Tak
-Cieszę się. Dobrze zrobiłaś-powiedział z lekkim uśmiechem
-Z czasem zobaczę.
-Pocałuj mnie ten ostatni raz.
-Ale Lewy...
-Proszę.
-Chodź do sypialni-poszedł za mną i weszliśmy do pomieszczenia. Po czym wpił się w moje wargi jak nigdy. Pocałunek był pełen miłości jak i smutku.Całował mnie tak przez prawie 5 minut. Oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam mu w oczy i poszłam do swojego pokoju.
środa, 19 lutego 2014
* Oczami Roberta*
Jak on mógł jej to zrobić. Skoro ją kocha to po co to robi? Gdy zasnęła w szpitalu na sali poszedłem go Reusa. Zadzwoniłem dzwonkiem, a w drzwiach ujrzałem blondyna.
-Co tu chcesz?
-Dlaczego to robisz? Dlaczego jej to robisz skoro ją kochasz?
-Wejdź.-w salonie usiedliśmy na sofie, a Marco przyniósł po piwie.
-Zrozum kocham ją. Ona mi nie wybaczyła, poszła do ciebie, więc co miałem zrobić?
-Może mieć normalną dziewczynę, a nie plastik?
-Może masz rację, ale wiem że nie wróci i taka jest prawda.
-Próbowałeś?
-Ale ty z nią jesteś, nie będę ci odbierał jej. Po tamtym czuję się jak debil i cham.
-Nie zaprzeczę. Chcesz ją odzyskać?-Reus popatrzył zdziwiony
-Co masz na myśli?
-Chcesz czy nie?
-Oczywiście, że chcę.
-Ja ci na to pozwolę. Dam ci wolną rękę, ale jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz to po prostu cię zabiję.
-Ok. Obiecuje.
-Kup jej kwiaty i czekoladę orzechową bo uwielbia i idź do niej.
-Już lecę. Dzięki stary.
-Leć-wiem może nie powinienem ale to on pierwszy z nią był i wiem że przy nim będzie bardziej szczęśliwa a ja im w tym pomogę.
* Oczami Agi*
Przebudziłam się tak koło 11 rano Lewego nie było pewnie poszedł do domu. Obróciłam głowę w stronę drzwi w których stał Marco z bukietem róż herbacianych i czekoladą orzechową moją ulubioną.
-Co tu chcesz?
-Porozmawiać.-podał mi kwiaty i czekoladę. Lewy. To on mu powiedział, ale po co?
-Więc słucham.
-Zacznę tak. Jestem idiotą bo straciłem najfajniejszą dziewczynę pod słońcem. Ten plastik to tylko zabawka. Nie powinienem tego robić bo prze zemnie tu leżysz. Kocham cie bardzo i tak już będzie zawsze. Lewy mi wybaczył i i pogodziliśmy się. Przyszedłem do ciebie prosić cie o wybaczenie. Nie chcę cie stracić bo jesteś dla mnie najważniejsza. Lewy powiedział że jeśli ty będziesz chciała wrócić do mnie to on na to pozwoli-gdy to usłyszałam miałam łzy w oczach. Lewy tak powiedział? Ale to było do przewidzenia.
-Marco...ja...
-Nie musisz teraz odpowiadać. Dam ci czas jeśli potrzebujesz.
-Marco wiesz że cie kocham, ale możesz zrobić to po raz drugi, a ja tego nie przeżyje.
-Nie zrobię tego, bo już dostałem nauczkę od życia. I to porządna-powiedział ciszej.
-Bo chłopaki jak się dowiedzieli o tym to zaczęli od rozwalenia mi auta, a skończyli na tym-i pokazał mi oko z pod ciemnych okularów.
-Nieźle. Nie wiedziałam.
-Wiem, że to co zrobiłem było poniżej pasa, ale ja jestem głupi, a ty to zmienisz. Wiem o tym. Przy tobie zmieniam się na lepsze bo wiem że warto.
-Jeśli chcesz żebym ci wybaczyła to idź po lekarza, żeby mnie wypisał bo mnie tu zaraz szlak trafi.
-Już idę.- wyszedł. Za 5 minut wrócił z lekarzem.
-Jak się pani czuje?
-Dobrze. Mogę już iść do domu?
-Dobrze. Tu jest wypis.
-Dziękuje za opiekę.
-Proszę bardzo.-ubrałam się i pojechaliśmy do domu Lewego, gdzie mieszkam. Weszliśmy do salonu, w którym siedział Robert.
-Cześć-powiedział
-Hej
-Jak się czujesz?-zapytał troskliwie.
-Dobrze.
-Wróciłaś do niego?
-Nie, bo jestem z tobą.
-Aga dałem mu wolna rękę.
-Wiem-powiedziałam ze smutkiem.
-Wykorzystaj to. Ja nie będę cierpiał. Pasujecie do siebie. Wybacz mu. Mam nadzieje że na wesele mnie zaprosicie-uśmiechnął się, a ja wtuliłam się w jego tors, który był przykryty czarną koszulka z Nike.I zaczęłam płakać.
Jak on mógł jej to zrobić. Skoro ją kocha to po co to robi? Gdy zasnęła w szpitalu na sali poszedłem go Reusa. Zadzwoniłem dzwonkiem, a w drzwiach ujrzałem blondyna.
-Co tu chcesz?
-Dlaczego to robisz? Dlaczego jej to robisz skoro ją kochasz?
-Wejdź.-w salonie usiedliśmy na sofie, a Marco przyniósł po piwie.
-Zrozum kocham ją. Ona mi nie wybaczyła, poszła do ciebie, więc co miałem zrobić?
-Może mieć normalną dziewczynę, a nie plastik?
-Może masz rację, ale wiem że nie wróci i taka jest prawda.
-Próbowałeś?
-Ale ty z nią jesteś, nie będę ci odbierał jej. Po tamtym czuję się jak debil i cham.
-Nie zaprzeczę. Chcesz ją odzyskać?-Reus popatrzył zdziwiony
-Co masz na myśli?
-Chcesz czy nie?
-Oczywiście, że chcę.
-Ja ci na to pozwolę. Dam ci wolną rękę, ale jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz to po prostu cię zabiję.
-Ok. Obiecuje.
-Kup jej kwiaty i czekoladę orzechową bo uwielbia i idź do niej.
-Już lecę. Dzięki stary.
-Leć-wiem może nie powinienem ale to on pierwszy z nią był i wiem że przy nim będzie bardziej szczęśliwa a ja im w tym pomogę.
* Oczami Agi*
Przebudziłam się tak koło 11 rano Lewego nie było pewnie poszedł do domu. Obróciłam głowę w stronę drzwi w których stał Marco z bukietem róż herbacianych i czekoladą orzechową moją ulubioną.
-Co tu chcesz?
-Porozmawiać.-podał mi kwiaty i czekoladę. Lewy. To on mu powiedział, ale po co?
-Więc słucham.
-Zacznę tak. Jestem idiotą bo straciłem najfajniejszą dziewczynę pod słońcem. Ten plastik to tylko zabawka. Nie powinienem tego robić bo prze zemnie tu leżysz. Kocham cie bardzo i tak już będzie zawsze. Lewy mi wybaczył i i pogodziliśmy się. Przyszedłem do ciebie prosić cie o wybaczenie. Nie chcę cie stracić bo jesteś dla mnie najważniejsza. Lewy powiedział że jeśli ty będziesz chciała wrócić do mnie to on na to pozwoli-gdy to usłyszałam miałam łzy w oczach. Lewy tak powiedział? Ale to było do przewidzenia.
-Marco...ja...
-Nie musisz teraz odpowiadać. Dam ci czas jeśli potrzebujesz.
-Marco wiesz że cie kocham, ale możesz zrobić to po raz drugi, a ja tego nie przeżyje.
-Nie zrobię tego, bo już dostałem nauczkę od życia. I to porządna-powiedział ciszej.
-Bo chłopaki jak się dowiedzieli o tym to zaczęli od rozwalenia mi auta, a skończyli na tym-i pokazał mi oko z pod ciemnych okularów.
-Nieźle. Nie wiedziałam.
-Wiem, że to co zrobiłem było poniżej pasa, ale ja jestem głupi, a ty to zmienisz. Wiem o tym. Przy tobie zmieniam się na lepsze bo wiem że warto.
-Jeśli chcesz żebym ci wybaczyła to idź po lekarza, żeby mnie wypisał bo mnie tu zaraz szlak trafi.
-Już idę.- wyszedł. Za 5 minut wrócił z lekarzem.
-Jak się pani czuje?
-Dobrze. Mogę już iść do domu?
-Dobrze. Tu jest wypis.
-Dziękuje za opiekę.
-Proszę bardzo.-ubrałam się i pojechaliśmy do domu Lewego, gdzie mieszkam. Weszliśmy do salonu, w którym siedział Robert.
-Cześć-powiedział
-Hej
-Jak się czujesz?-zapytał troskliwie.
-Dobrze.
-Wróciłaś do niego?
-Nie, bo jestem z tobą.
-Aga dałem mu wolna rękę.
-Wiem-powiedziałam ze smutkiem.
-Wykorzystaj to. Ja nie będę cierpiał. Pasujecie do siebie. Wybacz mu. Mam nadzieje że na wesele mnie zaprosicie-uśmiechnął się, a ja wtuliłam się w jego tors, który był przykryty czarną koszulka z Nike.I zaczęłam płakać.
sobota, 1 lutego 2014
Gdy uzupełniłam papiery dotyczące chłopaków, ktoś wparował do mojego gabinetu:
-Co ty chcesz mi drzwi rozwalić?!
-Aga proszę, wysłuchaj mnie-odparł blondyn.
-Po kiego?!
-Jesteś dla mnie najważniejsza. Teraz sobie to uświadomiłem.
-Tylko szkoda że tak późno!
-Aga jesteś dla mnie wszystkim co się w życiu liczy. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Kocham Cię, rozumiesz?
-I co z tego. Teraz przeprosisz, ja ci wybaczę. I co znowu mnie zdradzisz?!
-Nie. Już nigdy tego nie zrobię. To było okropne. Wiem.
-Wiesz co, jak by nie Robert pewnie by mnie już tu nie było.
-Co?
-Gówno. Zabiłabym się-wzięłam Go za szmaty i wywaliłam za drzwi. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam płakać. Zaczął walić w drzwi, ale mu nie otworzyłam. Po chwili odpuścił. Wzięłam swoje rzeczy i pojechałam do domu. Weszłam, a w salonie siedział Lewy:
-Hej-podszedł i złożył pocałunek na moich ustach.
-Cześć, jak po treningu?
-Marco jest nie do zniesienia. Ciągle jest zamyślony, a mnie traktuje jak bym był niewidzialny.
-Był u mnie, chciał żebym mu wybaczyła, ale to chyba nie ma sensu-i przytuliłam się do niego.
-Nie ma wstydu.
-Przestań. Szkoda tylko że znowu cierpię przez faceta. Nie wiem co teraz będzie.
-Jak to co będziesz moja i tyle.
-Ale ja tak nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo, ja Go kocham. Jest dla mnie ważny, ale...
-Ale...?
-Ale ty też nie jesteś mi obojętny-pocałowałam Go namiętnie, ale czule i się wtuliłam w niego jeszcze bardziej.
-Kocham Cię jesteś dla mnie najważniejsza. Anka to była moja życiowa porażkę.
-Pewnie tak.Szkoda, że my musieliśmy na tym cierpieć.
-Chodź położymy się i oglądniemy jakiś film
-Dobrze skarbie.
-O...nowość, nie mówiłaś tak do mnie.
-Ale teraz będę mówiła częściej-położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy oglądać film, potem zasnęliśmy.
Rano gdy się obudziłam Lewy słodko spał. Wstała delikatnie i poszłam do łazienki. Po porannej toalecie ubrałam się i poszłam do kuchni. Zjadłam posiłek i poszłam do pracy. Wchodząc na Iduane zobaczyłam Marco, ale nie samego. Szedł z jakąś pustą blondi o "2 m" tipsach i dopinanych końcówkach oraz 3 kilo tapety na mordzie. Coś mnie zakuło, ale cóż ja mogę zrobić. Specjalnie szedł tym samym wejściem co ja.No cóż postawę dumy czas zacząć:
-Dzień dobry-powiedział blondyn ze sztucznym uśmieszkiem.
-Dzień dobry, widzę Marco że szybko się pocieszyłeś, nie spodziewałam się ze z pustakami można chodzić no ale cóż po kimś kto jest dokładnie taki sam to nic innego nie można się spodziewać-i odeszłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Tak na prawdę zbierało mi się na płacz. Gdy trening się zaczął zeszłam na murawę i przywitałam się z trenerem.
-Dzień dobry Agnieszko, jak się trzymasz? Widziałaś ten plastik?
-Dobrze. Tak widziałam.-Ale to by nie był On jak by się byle czym nie pocieszył. pomyślałam.
-Przykro mi.
-Nie ma czego. Lewy mi pomaga.
-To zawsze był uczciwy chłopak.
-Ma pan racje.
-Hej skarbie-przywitał mnie całusem.
-Cześć , idź lepiej ćwiczyć, a nie powietrze mi będziesz zatrówać.
-Słucha się.
-Ale ja od niego tego nie wymagam-podleciał Reus do nas.
-Trenerze-i popatrzył na mnie krzywo-Czy mógłbym wziąć tydzień wolnego?
-Po co ci?
-A bo chcę zabrać Ann na lazurowe wybrzeże-i patrzył na mnie. Lecz moja twarz nic mu nie mówiła. Nie mógł mnie odczytać.
-Nie ma mowy.
-Ale trenerze. To jest ważne, chcę się jej oświadczyć-to były ostatnie słowa które usłyszałam, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami.
-Aguś, skarbie jak się czujesz?-zapytał Lewy Rozejrzała się po białej sali i wiedziałam ze jestem w szpitalu.
-Lepiej. Przepraszam, ale to jego wina.
-Nie masz za co przepraszać, jest kretynem. Trener mi wszystko powiedział. Marco kłamał chciał sprawdzić jak zareagujesz.
-To mu się udało.
-Nie możesz mu dać tej satysfakcji.
-Ale to jest silniejsze ode mnie. Ale nie mam zamiaru odchodzić z Borussi, chyba że z tobą jak przejdziesz do Bayernu.
-Skąd wiesz? Przepraszam że ci nie powiedziałem, nie chciałem żebyś tak się dowiedziała-pogładziłam Go opuszkiem palców po policzku i powiedziałam.
-Nie przepraszaj, ja akceptuje twoją decyzję. A ten idiota nie będzie mi psuł życia, nie pozwolę na to-po tych słowach pocałował mnie namiętnie, a ja usnęłam.
-Co ty chcesz mi drzwi rozwalić?!
-Aga proszę, wysłuchaj mnie-odparł blondyn.
-Po kiego?!
-Jesteś dla mnie najważniejsza. Teraz sobie to uświadomiłem.
-Tylko szkoda że tak późno!
-Aga jesteś dla mnie wszystkim co się w życiu liczy. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Kocham Cię, rozumiesz?
-I co z tego. Teraz przeprosisz, ja ci wybaczę. I co znowu mnie zdradzisz?!
-Nie. Już nigdy tego nie zrobię. To było okropne. Wiem.
-Wiesz co, jak by nie Robert pewnie by mnie już tu nie było.
-Co?
-Gówno. Zabiłabym się-wzięłam Go za szmaty i wywaliłam za drzwi. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam płakać. Zaczął walić w drzwi, ale mu nie otworzyłam. Po chwili odpuścił. Wzięłam swoje rzeczy i pojechałam do domu. Weszłam, a w salonie siedział Lewy:
-Hej-podszedł i złożył pocałunek na moich ustach.
-Cześć, jak po treningu?
-Marco jest nie do zniesienia. Ciągle jest zamyślony, a mnie traktuje jak bym był niewidzialny.
-Był u mnie, chciał żebym mu wybaczyła, ale to chyba nie ma sensu-i przytuliłam się do niego.
-Nie ma wstydu.
-Przestań. Szkoda tylko że znowu cierpię przez faceta. Nie wiem co teraz będzie.
-Jak to co będziesz moja i tyle.
-Ale ja tak nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo, ja Go kocham. Jest dla mnie ważny, ale...
-Ale...?
-Ale ty też nie jesteś mi obojętny-pocałowałam Go namiętnie, ale czule i się wtuliłam w niego jeszcze bardziej.
-Kocham Cię jesteś dla mnie najważniejsza. Anka to była moja życiowa porażkę.
-Pewnie tak.Szkoda, że my musieliśmy na tym cierpieć.
-Chodź położymy się i oglądniemy jakiś film
-Dobrze skarbie.
-O...nowość, nie mówiłaś tak do mnie.
-Ale teraz będę mówiła częściej-położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy oglądać film, potem zasnęliśmy.
Rano gdy się obudziłam Lewy słodko spał. Wstała delikatnie i poszłam do łazienki. Po porannej toalecie ubrałam się i poszłam do kuchni. Zjadłam posiłek i poszłam do pracy. Wchodząc na Iduane zobaczyłam Marco, ale nie samego. Szedł z jakąś pustą blondi o "2 m" tipsach i dopinanych końcówkach oraz 3 kilo tapety na mordzie. Coś mnie zakuło, ale cóż ja mogę zrobić. Specjalnie szedł tym samym wejściem co ja.No cóż postawę dumy czas zacząć:
-Dzień dobry-powiedział blondyn ze sztucznym uśmieszkiem.
-Dzień dobry, widzę Marco że szybko się pocieszyłeś, nie spodziewałam się ze z pustakami można chodzić no ale cóż po kimś kto jest dokładnie taki sam to nic innego nie można się spodziewać-i odeszłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Tak na prawdę zbierało mi się na płacz. Gdy trening się zaczął zeszłam na murawę i przywitałam się z trenerem.
-Dzień dobry Agnieszko, jak się trzymasz? Widziałaś ten plastik?
-Dobrze. Tak widziałam.-Ale to by nie był On jak by się byle czym nie pocieszył. pomyślałam.
-Przykro mi.
-Nie ma czego. Lewy mi pomaga.
-To zawsze był uczciwy chłopak.
-Ma pan racje.
-Hej skarbie-przywitał mnie całusem.
-Cześć , idź lepiej ćwiczyć, a nie powietrze mi będziesz zatrówać.
-Słucha się.
-Ale ja od niego tego nie wymagam-podleciał Reus do nas.
-Trenerze-i popatrzył na mnie krzywo-Czy mógłbym wziąć tydzień wolnego?
-Po co ci?
-A bo chcę zabrać Ann na lazurowe wybrzeże-i patrzył na mnie. Lecz moja twarz nic mu nie mówiła. Nie mógł mnie odczytać.
-Nie ma mowy.
-Ale trenerze. To jest ważne, chcę się jej oświadczyć-to były ostatnie słowa które usłyszałam, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami.
-Aguś, skarbie jak się czujesz?-zapytał Lewy Rozejrzała się po białej sali i wiedziałam ze jestem w szpitalu.
-Lepiej. Przepraszam, ale to jego wina.
-Nie masz za co przepraszać, jest kretynem. Trener mi wszystko powiedział. Marco kłamał chciał sprawdzić jak zareagujesz.
-To mu się udało.
-Nie możesz mu dać tej satysfakcji.
-Ale to jest silniejsze ode mnie. Ale nie mam zamiaru odchodzić z Borussi, chyba że z tobą jak przejdziesz do Bayernu.
-Skąd wiesz? Przepraszam że ci nie powiedziałem, nie chciałem żebyś tak się dowiedziała-pogładziłam Go opuszkiem palców po policzku i powiedziałam.
-Nie przepraszaj, ja akceptuje twoją decyzję. A ten idiota nie będzie mi psuł życia, nie pozwolę na to-po tych słowach pocałował mnie namiętnie, a ja usnęłam.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)