niedziela, 23 marca 2014

Rano ubrałam się i zjadłam śniadanie. Po czym wzięłam papiery i pojechałam na Iduane. Weszłam do gabinetu i zaczęłam uzupełniać papiery. Kiedy już skończyłam poszłam na murawę do trenera, przepatrzyłam chłopaków i brakowało mi tylko jednego:MARCO.
-A gdzie jest Marco?
-Nie wiem. Nie widziałem Go.
-Rozumiem. Mogę wyjść wcześniej muszę coś załatwić.
-Tak. Proszę bardzo.-wybiegłam z murawy i zaniosłam papiery do gabinetu i wzięłam torebkę po czym opuściłam Iduane. Wsiadłam w samochód i pojechałam do domu blondyna. Na miejscu płukałam do drzwi i dzwoniłam dzwonkiem ale nikt mi n ie otworzył. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. W salonie Go nie było. Bałam się trochę idąc do sypialni, bałam się tego co tam mogę zobaczyć. Weszłam do sypialni w której leżał Marco, podeszłam do niego i odruchowo dotknęłam jego czoła, był cały rozpalony.
-Marco, słyszysz mnie, obudź się.-poklepywałam Go po policzkach.
-Aga...-powiedział słabym głosem.
-Marco, spokojnie, zadzwonię po lekarza-dzwoniąc po doktora, w między czasie robiłam mu zimne okłady. Po 20 minutach przyjechał mężczyzna mający mniej więcej 40 lat średniego wzrostu i dobrze zbudowany. Zbadał Marco i podał mu tabletki nasenne.
-Lepiej żeby teraz spał, tu jest recepta i proszę jak najszybciej wykupić lekarstwa i podawać zgodnie z zaleceniami.
-Dobrze, dziękuje.
-Do widzenia 
-Do widzenia-gdy lekarz pojechał, ubrałam się i poleciałam do apteki. Wybrałam receptę i po drodze zrobiłam zakupy bo w lodówce blondyna było tylko światło. W domu Reus'a, ugotowałam rosół i poszłam do blondyna. Leżał na łóżku i wpatrywał się tępo w sufit. Siadłam koło niego na łóżku i pogładziłam go po policzku.
-Jak się czujesz?
-Już lepiej. Dziękuje.
-Dlaczego nie zadzwoniłeś że źle się czujesz? Martwiłam się jak nie zobaczyłam cię na treningu.
-Nie potrzebnie. Dałbym radę.-spojrzał mi w oczy.
-Nie mów tak. Nie dałbyś rady. Trafiłbyś do szpitala.
-Co mi tam.
-Przestań-zaczęłam Go całować żeby się w końcu przytkał, co on od razu odwzajemnił.
-Kocham cię. Bez ciebie to ja zginę jak ciotka w Czechach.
-Też tak myślę. Chodź na dół ugotowałam coś co postawi cię na nogi.
-Ty chcesz mnie otruć.
-Gdybym chciała to już dawni bym to zrobiła.
-Osz ty...
-Ubieraj się i chodź.-gdy zeszliśmy na dół Marco ze smakiem zajadał się potrawą. Wpatrywałam się w niego i myślałam o tym co jest. Gdyby mi ktoś opowiedział tę historie z 2 lata temu to bym Go wyśmiała.
-Aga słuchasz mnie?
-Tak, oczywiście.
-To przypomnij mi co powiedziałem bo zapomniałem.
-Przyznaje się. Zamyśliłam się i nie słuchałam cię.
-Co ja z tobą mam.
-Lepiej ci?
-Jak patrzę na ciebie to od razu czuję się jak nowo narodzony.
-Jezu...musisz zadzwonić do trenera.
-Ty też.
-Że co proszę? A ja z jakiej paki?
-No, a kto mnie wyleczy? Chyba że mam sobie zatrudnić jakąś młodą, chętną dziewczynę-mówił rozmarzony
-Marzy ci się. Az tak dobrze to nie ma.
-To zadzwoń.
-Zrobię to później.
-A co zazdrosna jesteś?
-Po ostatnim...
-Przepraszam, nie powinienem-podszedł do mnie i przytulił, po czym pocałował. Wstałam i posprzątałam po posiłku. Dołączyłam do Marco leżącego na łóżku.

niedziela, 2 marca 2014

Nie wiem co mam zrobić kocham Marco, ale to Lewy był przy mnie i mnie nie zdradził. Lewy poszedł na jakieś spotkanie, a Marco siedział w kuchni na przeciwko mnie. Patrzył się na mnie, ale starałam się unikać jego wzroku.
-Aga...i co teraz? Co z nami?
-Jakimi nami? Nas już nie ma-powiedziałam spokojnie
-Spróbujmy jeszcze raz. Proszę. W tedy nie myślałem logicznie. To ona mnie uwiodła.
-A ty oczywiście poleciałeś za nią jak pies za suką.
-Nie.Ale...
-I po co mi to w ogóle mówisz?
-Bo chcę żebyś wiedziała,że cie kocham i kochać będę.
-I co z tego,słowa to za mało. Pojedziesz na zgrupowanie, znowu mnie zdradzisz i tak będzie cały czas.
-Nie zdradzę. Dostałem nauczkę. Zrozumiałem, że żadna nie zastąpi mi ciebie.
-Ale wiesz,że już nie będzie tak jak dawniej.
-Ale spróbujmy, proszę-wstał i podszedł do mnie, chwycił moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy w odległości mniejszej niż 10 cm. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a odległość się coraz bardziej zmniejszała, a nasze usta się złączyły. Całowaliśmy się tak jak za pierwszym razem, brakowało mi tego tak bardzo. Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Miał w nich iskry nadziei.
-Aga...wrócisz?
-Nie wiem.
-Proszę.
-Dobrze.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-A ten plastik?
-Jego już dawno nie ma. Pooglądamy jakiś film?
-Chętnie-poszliśmy do salonu i ułożyliśmy się wygodnie na sofie.
-Brakowało mi tego. Nie wiem co bym zrobił jakbyś nie wróciła do mnie.
-Znalazłbyś inną.
-Tak, która będzie lecieć na kasę i sławę.
-Możliwe.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też-Marco pocałował mnie po czym pożegnaliśmy się, a on poszedł do domu. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic po czym poszłam na dół. W salonie Lewy robił coś przy laptopie.
-Cześć.
-Hej. Gdzie byłeś?
-W klubie. Podpisać ostatnie papiery co do przejścia do Bayernu.
-Nie chcę żebyś odszedł. Zostań.
-Wróciłaś do Marco?
-Tak
-Cieszę się. Dobrze zrobiłaś-powiedział z lekkim uśmiechem
-Z czasem zobaczę.
-Pocałuj mnie ten ostatni raz.
-Ale Lewy...
-Proszę.
-Chodź do sypialni-poszedł za mną i weszliśmy do pomieszczenia. Po czym wpił się w moje wargi jak nigdy. Pocałunek był pełen miłości jak i smutku.Całował mnie tak przez prawie 5 minut. Oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam mu w oczy i poszłam do swojego pokoju.