środa, 19 lutego 2014

* Oczami Roberta*
Jak on mógł jej to zrobić. Skoro ją kocha to po co to robi? Gdy zasnęła w szpitalu na sali poszedłem go Reusa. Zadzwoniłem dzwonkiem, a w drzwiach ujrzałem blondyna.
-Co tu chcesz?
-Dlaczego to robisz? Dlaczego jej to robisz skoro ją kochasz?
-Wejdź.-w salonie usiedliśmy na sofie, a Marco przyniósł po piwie.
-Zrozum kocham ją. Ona mi nie wybaczyła, poszła do ciebie, więc co miałem zrobić?
-Może mieć normalną dziewczynę, a nie plastik?
-Może masz rację, ale wiem że nie wróci i taka jest prawda.
-Próbowałeś?
-Ale ty z nią jesteś, nie będę ci odbierał jej. Po tamtym czuję się jak debil i cham.
-Nie zaprzeczę. Chcesz ją odzyskać?-Reus popatrzył zdziwiony
-Co masz na myśli?
-Chcesz czy nie?
-Oczywiście, że chcę.
-Ja ci na to pozwolę. Dam ci wolną rękę, ale jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz to po prostu cię zabiję.
-Ok. Obiecuje.
-Kup jej kwiaty i czekoladę orzechową bo uwielbia i idź do niej.
-Już lecę. Dzięki stary.
-Leć-wiem może nie powinienem ale to on pierwszy z nią był i wiem że przy nim będzie bardziej szczęśliwa a ja im w tym pomogę.

* Oczami Agi*

Przebudziłam się tak koło 11 rano Lewego nie było pewnie poszedł do domu. Obróciłam głowę w stronę drzwi w których stał Marco z bukietem róż herbacianych i czekoladą orzechową moją ulubioną.
-Co tu chcesz?
-Porozmawiać.-podał mi kwiaty i czekoladę. Lewy. To on mu powiedział, ale po co?
-Więc słucham.
-Zacznę tak. Jestem idiotą bo straciłem najfajniejszą dziewczynę pod słońcem. Ten plastik to tylko zabawka. Nie powinienem tego robić bo prze zemnie tu leżysz. Kocham cie bardzo i tak już będzie zawsze. Lewy mi wybaczył i i pogodziliśmy się. Przyszedłem do ciebie prosić cie o wybaczenie. Nie chcę cie stracić bo jesteś dla mnie najważniejsza. Lewy powiedział że jeśli ty będziesz chciała wrócić do mnie to on na to pozwoli-gdy to usłyszałam miałam łzy w oczach. Lewy tak powiedział? Ale to było do przewidzenia.
-Marco...ja...
-Nie musisz teraz odpowiadać. Dam ci czas jeśli potrzebujesz.
-Marco wiesz że cie kocham, ale możesz zrobić to po raz drugi, a ja tego nie przeżyje.
-Nie zrobię tego, bo już dostałem nauczkę od życia. I to porządna-powiedział ciszej.
-Bo chłopaki jak się dowiedzieli o tym to zaczęli od rozwalenia mi auta, a skończyli na tym-i pokazał mi oko z pod ciemnych okularów.
-Nieźle. Nie wiedziałam.
-Wiem, że to co zrobiłem było poniżej pasa, ale ja jestem głupi, a ty to zmienisz. Wiem o tym. Przy tobie zmieniam się na lepsze bo wiem że warto.
-Jeśli chcesz żebym ci wybaczyła to idź po lekarza, żeby mnie wypisał bo mnie tu zaraz szlak trafi.
-Już idę.- wyszedł. Za 5 minut wrócił z lekarzem.
-Jak się pani czuje?
-Dobrze. Mogę już iść do domu?
-Dobrze. Tu jest wypis.
-Dziękuje za opiekę.
-Proszę bardzo.-ubrałam się i pojechaliśmy do domu Lewego, gdzie mieszkam. Weszliśmy do salonu, w którym siedział Robert.
-Cześć-powiedział
-Hej
-Jak się czujesz?-zapytał troskliwie.
-Dobrze.
-Wróciłaś do niego?
-Nie, bo jestem z tobą.
-Aga dałem mu wolna rękę.
-Wiem-powiedziałam ze smutkiem.
-Wykorzystaj to. Ja nie będę cierpiał. Pasujecie do siebie. Wybacz mu. Mam nadzieje że na wesele mnie zaprosicie-uśmiechnął się, a ja wtuliłam się w jego tors, który był przykryty czarną koszulka z  Nike.I zaczęłam płakać.



sobota, 1 lutego 2014

Gdy uzupełniłam papiery dotyczące chłopaków, ktoś wparował do mojego gabinetu:
-Co ty chcesz mi drzwi rozwalić?!
-Aga proszę, wysłuchaj mnie-odparł blondyn.
-Po kiego?!
-Jesteś dla mnie najważniejsza. Teraz sobie to uświadomiłem.
-Tylko szkoda że tak późno!
-Aga jesteś dla mnie wszystkim co się w życiu liczy. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Kocham Cię, rozumiesz?
-I co z tego. Teraz przeprosisz, ja ci wybaczę. I co znowu mnie zdradzisz?!
-Nie. Już nigdy tego nie zrobię. To było okropne. Wiem.
-Wiesz co, jak by nie Robert pewnie by mnie już tu nie było.
-Co?
-Gówno. Zabiłabym się-wzięłam Go za szmaty i wywaliłam za drzwi. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam płakać. Zaczął walić w drzwi, ale mu nie otworzyłam. Po chwili odpuścił. Wzięłam swoje  rzeczy i pojechałam do domu. Weszłam, a w salonie siedział Lewy:
-Hej-podszedł i złożył pocałunek na moich ustach.
-Cześć, jak po treningu?
-Marco jest nie do zniesienia. Ciągle jest zamyślony, a mnie traktuje jak bym był niewidzialny.
-Był u mnie, chciał żebym mu wybaczyła, ale to chyba nie ma sensu-i przytuliłam się do niego.
-Nie ma wstydu.
-Przestań. Szkoda tylko że znowu cierpię przez faceta. Nie wiem co teraz będzie.
-Jak to co będziesz moja i tyle.
-Ale ja tak nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo, ja Go kocham. Jest dla mnie ważny, ale...
-Ale...?
-Ale ty też nie jesteś mi obojętny-pocałowałam Go namiętnie, ale czule i się wtuliłam w niego jeszcze bardziej.
-Kocham Cię jesteś dla mnie najważniejsza. Anka to była moja życiowa porażkę.
-Pewnie tak.Szkoda, że my musieliśmy na tym cierpieć.
-Chodź położymy się i oglądniemy jakiś film
-Dobrze skarbie.
-O...nowość, nie mówiłaś tak do mnie.
-Ale teraz będę mówiła częściej-położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy oglądać film, potem zasnęliśmy.

Rano gdy się obudziłam Lewy słodko spał. Wstała delikatnie i poszłam do łazienki. Po porannej toalecie ubrałam się i poszłam do kuchni. Zjadłam posiłek i poszłam do pracy. Wchodząc na Iduane zobaczyłam Marco, ale nie samego. Szedł z jakąś pustą blondi o "2 m" tipsach i dopinanych końcówkach oraz 3 kilo tapety na mordzie. Coś mnie zakuło, ale cóż ja mogę zrobić. Specjalnie szedł tym samym wejściem co ja.No cóż postawę dumy czas zacząć:
-Dzień dobry-powiedział blondyn ze sztucznym uśmieszkiem.
-Dzień dobry, widzę Marco że szybko się pocieszyłeś, nie spodziewałam się ze z pustakami można chodzić no ale cóż po kimś kto jest dokładnie taki sam to nic innego nie można się spodziewać-i odeszłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Tak na prawdę zbierało mi się na płacz. Gdy trening się zaczął zeszłam na murawę i przywitałam się z trenerem.
-Dzień dobry Agnieszko, jak się trzymasz? Widziałaś ten plastik?
-Dobrze. Tak widziałam.-Ale to by nie był On jak by się byle czym nie pocieszył. pomyślałam.
-Przykro mi.
-Nie ma czego. Lewy mi pomaga.
-To zawsze był uczciwy chłopak.
-Ma pan racje.
-Hej skarbie-przywitał mnie całusem.
-Cześć , idź lepiej ćwiczyć, a nie powietrze mi będziesz zatrówać.
-Słucha się.
-Ale ja od niego tego nie wymagam-podleciał Reus do nas.
-Trenerze-i popatrzył na mnie krzywo-Czy mógłbym wziąć tydzień wolnego?
-Po co ci?
-A bo chcę zabrać Ann na lazurowe wybrzeże-i patrzył na mnie. Lecz moja twarz nic mu nie mówiła. Nie mógł mnie odczytać.
-Nie ma mowy.
-Ale trenerze. To jest ważne, chcę się jej oświadczyć-to były ostatnie słowa  które usłyszałam, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami.
-Aguś, skarbie jak się czujesz?-zapytał Lewy Rozejrzała się po białej sali i wiedziałam ze jestem w szpitalu.
-Lepiej. Przepraszam, ale to jego wina.
-Nie masz za co przepraszać, jest kretynem. Trener mi wszystko powiedział. Marco kłamał chciał sprawdzić jak zareagujesz.
-To mu się udało.
-Nie możesz mu dać tej satysfakcji.
-Ale to jest silniejsze ode mnie. Ale nie mam zamiaru odchodzić z Borussi, chyba że z tobą jak przejdziesz do Bayernu.
-Skąd wiesz? Przepraszam że ci nie powiedziałem, nie chciałem żebyś tak się dowiedziała-pogładziłam Go opuszkiem palców po policzku i powiedziałam.
-Nie przepraszaj, ja akceptuje twoją decyzję. A ten idiota nie będzie mi psuł życia, nie pozwolę na to-po tych słowach pocałował mnie namiętnie, a ja usnęłam.